Co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?

Początek przemówienia

Czy dzisiaj są jeszcze tacy, którym zależy na życiu wiecznym? Czy jest jeszcze ktoś, kto zadaje sobie to pytanie? A jeśli ją podnoszą, to czy wznoszą ją dlatego, że są spragnieni odpowiedzi na życie, czy też motywuje ich wiedza dla wiedzy, z ciekawości? Czy jest ktoś, kto jest gotowy na zmianę?

Dusze są zmęczone i wyczerpane. Przez człowieka przepływają dwa nurty: po pierwsze, przesada polegająca na racjonalnej, poznawczej wiedzy jako podstawie i mierzeniu wszelkiej wiedzy, nawet wiedzy wiary. Po drugie, ten płomień, na który wystawione są ludzkie kaprysy na każdym poziomie. Dusze są nieustannie obciążone ogromną ilością bodźców zmysłowych i psychologicznych. Rynek idei jest zalany wszystkim, co nowe i atrakcyjne, co nie przynosi korzyści, a w większości jest szkodliwe. Poruszanie pragnień w tę i tamtą stronę oraz zniewolenie dusz w imię wolności, szczególnie za pośrednictwem mediów, stało się zaawansowaną technologią. Jak wybierają? Co wybierają? Jak się różnicują? Na jakich kryteriach się opierają? Standardy zmieniają się każdego dnia. Sumienie ludzkie jest narażone na trzęsienie ziemi. Każdy jest popychany, aby w końcu być miarą samego siebie. Człowiek znajduje się w coraz większym oddaleniu. Istota jest pełna toksyn. Ludzki układ nerwowy staje się miastem pełnym fantazji, duchów, złudzeń i wędrujących myśli. A potok się nie kończy. Większość ludzi żyje na środkach przeciwbólowych. Rozbita zostaje drabina i drabina wartości. Dusze mają zawroty głowy. Wewnątrz człowieka panuje rozproszony, odrętwiały bałagan. Wewnętrzna siła duszy jest słaba. Widzenie wewnętrzne jest ciemne i niewyraźne. Człowiek coraz bardziej akceptuje dla siebie mechaniczny, instynktowny ideał. Umysł robi się ciemny. Dzisiejszy człowiek chwieje się od upojenia namiętnościami. Maszyna nie może konsumować i być konsumowana. Stan obojętności i obojętności, który niemal go przytłacza. Wahania dusz pomiędzy destrukcyjnymi szatańskimi przyjemnościami a pustymi, sfabrykowanymi pragnieniami narażają je na duchowe zwapnienie. Z odrętwienia namiętności prawie gaśnie pragnienie prawdziwego życia. Dzisiejszy człowiek umiera i nie przejmuje się tym. Stał się jak alkoholik, który wie, że pije kielich śmierci i nie przejmuje się tym.

Mimo wszystko ludzkie serce pozostaje tajemnicą, której nikt nie jest w stanie zgłębić poza jego Stwórcą, Bogiem Wszechmogącym.

Miejmy nadzieję, że słowa te dotrą do uszu, które wciąż chcą słuchać o życiu.Ten błogosławiony wieczór postu prowadzimy modlitwą.

Pytanie i odpowiedź

To pytanie zadaje Jezusowi bogaty człowiek. Odpowiedź Pana, jak podano w Ewangelii według Mateusza 19:17, brzmiała: „Jeśli chcesz osiągnąć życie, przestrzegaj przykazań”. Bogacz wrócił, zdaje się, że był młodzieńcem i zapytał: „Jakie są przykazania?” Jezus odpowiedział: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij swoje ojcem i matką, i kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Pierwsze pięć przykazań pochodzi z Dziesięciu Przykazań. Natomiast szóste i ostatnie: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” zostało wzięte z innego miejsca, z Księgi Kapłańskiej 19, 18. Wszystkie te przykazania mają jeden temat, którym są stosunki między ludźmi, a ostatnie zostało umieszczone w koniec słów, aby podsumować pozostałe przykazania i wszystkie inne przykazania, o których Jezus nie wspomniał, ale mają to samo znaczenie. Tak naprawdę każda relacja z ludźmi opiera się na tym uniwersalnym przykazaniu: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”.

Największe przykazanie

To samo przykazanie: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” zostało także wspomniane w odpowiedzi Pana Jezusa na pytanie jednego z prawników. Zapytał: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe” (Mt 22,36). Jezus odpowiedział dwoma przykazaniami, jakby były jednym i jednym odchodzącym od drugiego. Pierwsze, które Pan Jezus określił jako „pierwsze i największe przykazanie”, brzmi: „Kochaj Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. Jest to zgodne z Ewangelią Mateusza 22:37. W Ewangelii Łukasza jest dodatkowy szczegół: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem i całą swoją duszą, całą swoją mocą i całą swoją umysł” (10:27). Przykazanie to wywodzi się zasadniczo z Księgi Kapłańskiej 6: 5. Jeśli chodzi o przykazanie, o którym będziemy mówić, to znaczy: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, Pan opisuje je jako podobne do pierwszego przykazania, ale klasyfikuje je to jeszcze raz (Mt 39). Kończy swoje słowa słowami: „Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 40). Zatem wszystkie przykazania Boże zawarte w Prawie Mojżeszowym i u Proroków wywodzą się z tych dwóch wyjątkowych przykazań.

W związku z tym pierwsze pięć przykazań, które Pan Jezus wymienił w swojej odpowiedzi bogatemu młodzieńcowi, a mianowicie: „Nie morduj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca swego i matkę swoją”. powiedz, że przykazania te mają związek z przykazaniem, które po nich następuje, czyli: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. To ostatnie odnosi się do pierwszego i największego przykazania, a mianowicie: „Kochaj Pana, Boga swego, całym swoim sercem i całą swoją duszą, i całym umysłem.” Pierwsze jest źródłem drugiego, a drugie wynika z pierwszego. Oznacza to, że drugie zależy od pierwszego. To drugie jest niemożliwe i nieosiągalne bez pierwszego. Nikt nie może być miłośnikiem bliźniego, jeśli nie jest najpierw miłującym Boga. Jeśli będzie zajęty przede wszystkim kochaniem Boga, automatycznie będzie miłował bliźniego jak siebie samego. Druga to miłość bliźniego i ta sytuacja wyraża pierwszą, miłość do Boga i do niej się odnosi. Im bardziej ugruntowany jest pierwszy, tym bardziej drugi staje się głębszy. Skąd wiemy, że kochamy dzieci Boże? „Jeśli kochamy Boga i przestrzegamy Jego przykazań”. Oto, co odpowiada Umiłowany Jan w swoim pierwszym liście 5: 2. Skąd wiemy, że kochamy Boga? Jeśli się kochamy. Jak mówi Jan Umiłowany: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, gdyż miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje… zna Boga… gdyż Bóg jest miłością” (1 Jana 4,7-8).

Dlaczego mam kochać Boga?

Być może pytający zapyta ze zdziwieniem: Dlaczego nie wystarczy, że ktoś kocha bliźniego?! Dlaczego powinniśmy przede wszystkim kochać Boga? Dlaczego nie jest możliwe, aby człowiek kochał bliźniego, jeśli najpierw nie kochał Boga?

Odpowiedź jest taka, że kiedy więź człowieka z Bogiem została zerwana w wyniku nieposłuszeństwa, nie był on już w stanie kochać. Bóg jest miłością i tym, który obdarza nas miłością, a bez Niego nie ma miłości. Jeśli człowiek zostanie odcięty od Boga, odcięty zostanie dopływ miłości. Stał się czcicielem samego siebie, szukając tego, co było dla niego, i nie wychodził do innych, jak tylko po to, by szukać w innych tego, co było dla niego. Jego miłość do innych została w równym stopniu kontrolowana przez miłość do samego siebie. Inni stali się gorsi od narzędzi. Nie ma już siły kochać czystej miłości. Jego miłość stała się mętna. Stało się rajem utraconym. Przez nieposłuszeństwo Adam opuścił raj miłości Bożej. Zabrakło miłości. Ale tęsknota za nią pozostała głęboko w pamięci, wszczepiona w ludzkie serce. Na ikonie wygnania Adama i Ewy z Raju ukazano ich wyprowadzanych ze łzami w oczach do Raju. W ten sposób człowiek zaczął wołać o miłości przez wszystkie dni swojego życia. Szuka, śpiewa, ale nie znajduje. Piosenki ludowe nie są ważniejsze do zajęcia niż miłość. Każdy pragnie być kochany, a nie ma nikogo, kogo mógłby kochać. Fale miłości w duszach ludzkich zawsze rozbijają się o skały ludzkiego egoizmu. Każdy za tym tęskni i nie ma komu tego dać. Zatem zwyciężyło rozczarowanie i frustracja. Miłość stała się gorsza od iluzji i fantazji. Człowiek żył pod przekleństwem wygnania z Raju przez wszystkie dni swego życia. Jego istotą jest serce i nie może kochać w pełnym tego słowa znaczeniu. Zatem w głębi swojej istoty stał się, nie powiedziałbym, człowiekiem pozbawionym człowieczeństwa, ale raczej osobą pozbawioną człowieczeństwa.

Nic nie przywróci ludzkiej miłości, ich wzajemnej miłości, jeśli nie pokutują przed swoim Panem. Kiedy człowiek powraca do swego Pana, strumień miłości ponownie łączy się z nim, aby ponownie zajaśnieć w jego sercu. Wtedy miłość przepływa swobodnie między ludźmi. Płynie strumieniem, aby zebrać się w jedno i zjednoczyć człowieka z bliźnim. Wtedy każdy oddycha miłością do swego brata jak do siebie samego. Tak, Bóg jest zarówno umiłowanym, jak i źródłem miłości. Dlatego mówi się: „Bóg jest miłością”. W tym kontekście rozumiemy, tu i ówdzie w Piśmie Świętym, niektóre z tego, co powiedziano na temat miłości, jak na przykład powiedzenie: „Miłość jest z Boga i każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga” (1 Jana 4). :7). Dlatego umiłowany Jan wzywa nas, abyśmy „miłowali się wzajemnie” (1 Jana 4:7). Inne powiedzenie: „Miłujemy go, bo on pierwszy nas umiłował” (1 Jana 4:19). To jest miłość, o którą Pan Jezus prosił w modlitwie kapłańskiej, w 17 rozdziale Ewangelii Jana, aby w nas zamieszkała, gdy tak zwracał się do swego niebieskiego Ojca: „Ojcze sprawiedliwy, świat Cię nie poznał. Ale ja cię poznałem i oni poznali, że mnie posłałeś, i dałem im poznać twoje imię, i dam je poznać, aby miłość, którą mnie umiłowałeś, była w nich, a ja w nich ”(Jana 17:25-26). Miłość, jaką mają wzajem Ojciec i Syn, jest tą samą miłością, jaką dał nam Pan Jezus od Ojca, abyśmy byli w nas i aby wszyscy byli według słów Pana „tak jak ty Ojcze, jesteś we mnie, a ja jestem w Tobie, aby i oni stanowili jedno w nas, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś” (J 17, 21).

Cel testamentu

Ta konkretna miłość, zdobycie tej szczególnej miłości jest celem, celem, celem. „Celem przykazania jest miłość czystego serca, dobre sumienie i wiara bez obłudy” (1 Tymoteusza 1:5). Celem przykazania, celem wszystkich przykazań, jest miłość. Skąd wiemy, że poznaliśmy Boga? Skąd wiemy, że kochamy Boga i że Jego miłość mieszka w nas? Odpowiedź daje nam umiłowany Jan w swoim pierwszym liście: „Po tym poznajemy, że go poznaliśmy, jeśli zachowujemy jego przykazania. Kto mówi: „Znam go”, a nie zachowuje jego przykazań, jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego Słowo, w tym prawdziwie Boża miłość się doskonali. Po tym poznajemy, że w Nim jesteśmy” (1 Jana 2:3-5).

Znać Boga, dla jednego z nas poznać Boga oznacza kochać Boga, aby Bóg był w nim, a on w Bogu. Ta wiedza, ta miłość wypływa zatem z przestrzegania przykazań. „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie i Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego i u niego zamieszkamy” (Jana 14:23). Przestrzegając przykazania poznajemy Boga i zachowując przykazanie wchodzimy do życia wiecznego, jak powiedzieliśmy na początku naszej rozmowy. Dzieje się tak dlatego, że miłość jest istotą życia wiecznego. „Wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, ponieważ kochamy naszych braci i siostry. Kto nie miłuje brata swego, pozostaje w śmierci” (1 Jana 3:14). A także: „To jest życie wieczne, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (Jan 17,3).

Życie wieczne i wieczna śmierć

Życie wieczne to zatem miłość Boga, to życie Boga, to społeczność z Ojcem i Jego Synem, Jezusem Chrystusem (1 Jana 1:3), to sam Bóg w nas. To właśnie dokonuje się w Duchu Życia, w Duchu Świętym, gdy zdobywamy Ducha Świętego, gdy Duch Święty zamieszkuje w nas na zawsze, gdy Ojciec i Syn przebywają w Duchu Świętym w nas. „Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga…” (1 Kor 6,19). Celem życia wiecznego nie jest to, że mamy życie bez ograniczeń czasowych. Czas sam w sobie nie istnieje i nie ma żadnej wartości. W każdym razie przebywamy w czasie, ponieważ jesteśmy dziełem Boga. Rzecz tkwi w treści. Niewierni, ci, którzy nie akceptują Boga, oni również będą istnieć w czasie i na wieki, ale nie zaznają życia wiecznego. Oni także zmartwychwstaną w zmartwychwstaniu powszechnym, ale nie zaznają zmartwychwstania do życia, „bo nadchodzi godzina, w której wszyscy w grobach usłyszą głos jego [głos Syna Człowieczego] i wyjdą ; ci, którzy czynili dobre uczynki, przyjdą na zmartwychwstanie życia, a ci, którzy źle czynili, wyjdą na zmartwychwstanie sądu” (Jana 5:28-29). Zostają oni wyrzuceni w ciemność zewnętrzną (Mateusz 25:30) i idą „w męki wieczne” (Mateusz 25:46), gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mateusz 25:30). Sprawiedliwi idą „do życia wiecznego” (Mt 25,46). Zatem życie wieczne nie będzie przedłużeniem życia na ziemi, ale raczej czymś zupełnie innym. Od teraz wierzący w Jezusa kosztują tego. A ci, którzy nie uwierzą, odtąd zakosztują śmierci wiecznej. Dlatego Pan Jezus powiedział do Żydów: „Jeśli nie uwierzycie, że Ja nim jestem, umrzecie w swoich grzechach” (Jana 8:24). Jezus nie miał tu na myśli śmierci ciała, ale raczej to, co Księga Apokalipsy nazywa drugą śmiercią. „Ale tchórze i niewierzący, i obrzydliwi, i mordercy, i rozpustnicy, i czarownicy, i bałwochwalcy, i wszyscy kłamcy znajdą swój udział w jeziorze płonącym ogniem i siarką, to jest śmierć druga” (Objawienie 21:8). Życie wieczne jest tym, co odpowiada tej drugiej śmierci, dlatego Jezus powiedział: „Jeśli ktoś będzie zachowywał moje słowa, nie zazna śmierci na wieki” (Jana 8:51). Powiedział też: „Kto żyje i wierzy we mnie, śmierci nie zazna na wieki” (Jana 11:26).

Śmierć jest wynalazkiem człowieka

Jeśli więc życie wieczne jest miłością Boga, życiem Boga, samego Boga w nas, to śmierć druga jest dla człowieka pozbawionym Ducha Bożego, Jego miłości, Jego życia, Jego światła. To jest nieporównywalnie bardziej przerażające, niż człowiek może sobie wyobrazić. Jeśli jesteśmy tu na ziemi, aby zasmakować piekła z taką ilością utrapienia, bólu i udręki, ponieważ nie chcemy odpowiedzieć na Boże wołanie, na dobroć, którą On wszczepił w sumienie każdego z nas, gdzie każdy ma możliwość chodzenia w wierze, nawet w najcięższych okolicznościach, więc jak myślisz, jaki będzie nasz stan, gdy szansa minie i znajdziemy się w całkowitej ciemności, w ciemności, którą Pan Jezus nazwał „na zewnątrz”, gdzie przebywa człowiek pozbawieni obecności Pana?! Czy nie słyszeliśmy, co Jezus powiedział o złym oku, o grzesznym sercu: „Jeśli światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jak wielka jest ciemność” (Mt 6,23)? Nie, wcale nie. Ta ciemność nie pochodzi od Boga i nie Bóg ją stworzył. Raczej ludzie ją wymyślili, gdy chcieli odwrócić się od Boga i udać się do odległego kraju niczym syn marnotrawny. W Księdze Kaznodziei jest takie powiedzenie: „Patrz. Tylko to odkryłem, że Bóg uczynił człowieka prawym. Szukali jednak wielu wynalazków” (Kaznodziei 7:29). Ostatecznym owocem tych wynalazków jest druga śmierć. Wyobraź sobie, jak mogłaby wyglądać taka sytuacja w ostatniej kadencji. Człowiek został stworzony z myślą o rodzinie Bożej, ponieważ jest w nim tchnienie Boga. Czy nie to mają na myśli słowa Księgi Rodzaju, rozdział 2, wersety 7 i 28, że Pan Bóg ukształtował Adama z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza dech życia, i Adam stał się żywa dusza? Człowiek nigdy nie może uwolnić się od tchnienia Bożego w nim, ponieważ tak został stworzony. Wyobraźcie sobie zatem, że to, co zostało stworzone z Boga i do Niego, odsuwa się od Niego nie działaniem natury, ale działaniem woli, aby rzucić się w nicość, gdyż poza Bogiem nie ma nic poza nicością, która Bóg wyprowadził Go z początku. Śmierć jest właśnie doświadczeniem istnienia nicości. Pragną, ze względu na ciężar męki w istocie.Gdyby nie istnieli, nie byłoby im to dane. Być może wyrazem tej sytuacji jest stwierdzenie zawarte w Księdze Apokalipsy: „W owych dniach ludzie będą szukać śmierci, ale jej nie znajdą, będą chcieli umrzeć, a śmierć od nich ucieknie” (Ap 9,6). Bóg nie stworzył piekła i nikogo nie torturował. Tylko „co człowiek sieje, to i żąć będzie. Kto bowiem sieje dla ciała swego, w ciele żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, według Ducha będzie żął życie wieczne” (Galacjan 6:7-8).

Życie wieczne tylko dzięki Jezusowi

Życie wieczne zostało zatem udostępnione każdemu, ponieważ Pan przyszedł zbawić to, co zginęło, a Bóg pragnie, aby wszyscy zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2,4). „Co widzieliśmy i słyszeliśmy, oznajmiamy wam, abyście i wy mieli z nami społeczność... I to wam piszemy, aby wasza radość była pełna” (1 Jana 1:3-4).

Jest tylko jeden, przez którego otrzymaliśmy zbawienie: Jezus! „W nikim innym nie ma zbawienia. Nie dano bowiem ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). On jest naszym życiem (Kolosan 3:4). Słowa, które do nas mówi, „są duchem i życiem” (Jana 6:63). On jest samym życiem i zmartwychwstaniem (Jana 11:25). Dając nam życie, daje nam siebie. „Ja jestem chlebem życia” (Jana 6:35). To nowy oddech naszych nosów. „Tchnienie Chrystusa Pańskiego w naszych nozdrzach” (Treny 4,30). On jest nauczycielem, z Jego ust czerpiemy słowo, z każdego tonu, z każdego ruchu czerpiemy przykazanie. On jest testatorem i on jest testamentem. Celem przykazania jest to, że Jezus mieszka w nas. Jezus w nas jest naszym nowym „ja”, „ja” każdego z nas, jest autentycznym „ja” każdego z nas, „ja” każdego z nas pozbawionym egoizmu. Warto zatem kochać Go bardziej niż samych siebie i to właśnie powinniśmy czynić. Jeśli będziemy Go tak kochać, każdy z nas odnajdzie w Nim swoje prawdziwe ja.

Miłość i krzyż

Jednakże pozostaje to tematem dyskusji, o ile nie jest kojarzone z krzyżem Chrystusa. Nikt nie może iść za Nauczycielem inaczej, jak tylko z krzyżem na ramionach. „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech codziennie bierze swój krzyż i naśladuje mnie” (Łk 9,23). Uwaga: „każdego dnia”! Krzyż jest krzyżem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie ma półkrzyża i ćwiartki krzyża. Podobnie człowiek nie odmawia sobie połowy i jednej czwartej zaprzeczenia, ale raczej całkowitego zaprzeczenia. Nie da się pogodzić tego, co jest dla ludzi, co jest dla ludzkiego egoizmu, z tym, co jest dla Jezusa, z całkowitą innością Jezusa, z całkowitym zwróceniem się Jezusa do ludzi. Dlatego powiedziano: „Kto miłuje swoje życie, straci je, lecz kto nienawidzi swojego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (Jana 12:25). Krzyż, krzyż Chrystusa, jest znakiem miłości i drogą do niej, a tym samym do życia wiecznego. Miłość w upadłym świecie, w świecie grzechu nie jest już możliwa, jeśli jej poszukiwacz nie jest gotowy poświęcić tego, co jest dla niego samego, a także dla siebie samego dla dobra tego, którego kocha. Krzyż nie jest prawem Bożym i Bogu nie podoba się cierpienie ludzi. Krzyż jest koniecznością terapeutyczną narzuconą przez grzech ludzkości. Raczej grzech ludzi narzucił krzyż na Pana, więc go wziął, bo do końca umiłował swoje stworzenie i ponieważ w tym przypadku krzyż był jego jedyną opcją. Człowiek nie może znieść swoich tragedii i tragedii ludzkości, jeśli nie przyjmie krzyża Chrystusa jako swojego krzyża. Nie możesz wykorzenić zła ze świata poprzez stosowanie przemocy wobec ludzi, w przeciwnym razie musiałbyś unicestwić ludzkość i popełnić samobójstwo, ponieważ nasiona grzechu i zła zostały rozsiane po wszystkich naszych sercach. Raczej, jeśli chcesz wykorzenić grzech i zło, nie masz innego wyjścia, jak tylko kochać grzesznika, jak Jezus, ale bez jego grzechu. Musisz powstrzymać się od przeciwstawiania się złu złu, spotykać zło dobrem, aż w końcu dojść do punktu kochania twoi wrogowie. To jest ogromny krzyż. Jest to jednak krzyż miłości i bez niego nie ma miłości. To właśnie Jezus przyjął i zwyciężył, ponieważ „kiedy byliśmy jeszcze słabi, umarł w wyznaczonym czasie za bezbożnych... a Bóg okazał nam swą miłość w tym, że gdy byliśmy grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzymian 5). :6, 8). „I umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Koryntian 5:15).

Wizerunek nowego człowieka

Dlatego miłość jest krzyżem, a bez krzyża nie ma miłości. Nasz Mesjasz został przybity przez swoją miłość do nas, zanim Żydzi przybili go do krzyża. Dlatego całe jego życie w ciele, na ziemi, było krzyżem:

  • Ogołocił się z chwały boskości i swej mocy jako boga i chodził wśród ludzi jako niewolnik, sługa, jako nikt według ludzkich standardów, jako ktoś, kto nie miał formy ani piękna. Uniżył się aż do największej pokory, gdy stał się posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej (Filipian 2:8). „Nie szukam własnej woli, ale woli Ojca, który mnie posłał” (Jana 5:30). Jego zasadniczym chlebem było wypełnienie woli Ojca, który go posłał, i dokończenie Jego dzieła (Jana 4:34).
  • Nie czynił niczego sam, lecz mówił to, czego nauczył się od swego Ojca (Jana 8:28).
  • Nie miał nic wspólnego ze sobą. Był zmarnowany, cały zmarnowany. On wydał samego siebie za nas (Tytusa 2:14). Wydał siebie za nasze grzechy (Galacjan 1:4).
  • Nie miał gdzie głowy oprzeć. Nic na tym świecie nie ujęło jego serca. Nie zadowalało go nic na tym świecie, ani pozycja, ani pozycja. Był wobec ojca ubogi fizycznie, co oznacza, że jako człowiek był całkowicie zależny od ojca i w niczym nie był zależny od siebie. Dlatego nie miał absolutnie nic ze śmieci tego świata.
  • Był całkowitym ucieleśnieniem obrazu miłości, jaki namalował apostoł Paweł w swoim pierwszym liście do Koryntian 13. Był cierpliwy w stosunku do ludzi i był dla nich życzliwy. Nie znał zazdrości, bo o nic dla siebie nie prosił. Nie przechwalał się ani nie nadął z powodu tego, że uważał się za sługę Jehowy. Jego chlubą był jedynie Ojciec Niebieski. Nie złożył ani jednej skargi ani o nic dla siebie nie prosił. Nie złościj się bezpodstawnie i nie myśl źle o nikim. Jego gniew był skierowany jedynie przeciwko obłudnikom w pobożności i tym, którzy z nieczystością serca angażują się w boskie sprawy. Tylko dzięki prawdzie czerpał radość z głębokiego smutku z powodu grzechów ludzi. Tolerował wszystko, twarde serca ludzi i okrucieństwo. Bądź cierpliwy we wszystkim. Należał całkowicie do swego Ojca i całkowicie mu się podporządkował.
  • Ponieważ zawsze czynił to, co podobało się jego niebiańskiemu Ojcu, wiedział, że Ojciec jest z nim i nie pozostawi go samego (Jana 8:29) i że zawsze go wysłuchuje (Jan 11:42).
  • Ponieważ w pełni powierzył swojego Ducha Ojcu, Ojciec wskrzesił go z martwych (na przykład Kolosan 2:12).

To jest obraz nowego Adama, obraz nowego człowieka, obraz, który nam dano, i nie ma innego obrazu. Jak mówi apostoł Piotr w swoim pierwszym liście: „Chrystus zostawił wam przykład, abyście wstępowali w Jego ślady” (1 Piotra 2,21). „Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien także postępować tak, jak on postępował” (1 Jana 2:6).

Nie ma wątpliwości, że sami siebie oszukujemy, sądząc, że Jezus mógł zachować się tak, jak to zrobił, ponieważ jest Bogiem i Synem Bożym. Absolutnie nie, bo gdy chciał się ogołocić i przyjąć postać niewolnika, zachowywał się jak człowiek, jak jeden z nas i cierpiał jak człowiek. Nawet dzieła Boże, które do niego przychodziły, takie jak wskrzeszanie umarłych, uzdrawianie chorych, rozmnażanie chleba i ryb, były błogosławieństwem od jego ojca, ponieważ zawsze czynił to, co mu się podobało (Jana 8:29). Tak więc Jezus modlił się: sam, na górze, na prerii, w ogrodzie, a także w obecności innych. Zstąpienie Ducha Świętego na niego, gdy przyjął chrzest od Jana, nastąpiło, gdy się modlił (Łk 3,21). Jego przemienienie na górze Tabor przed uczniami nastąpiło „w czasie, gdy się modlił” (Łk 9,29). Zmartwychwstanie Łazarza nastąpiło po modlitwie (Jana 11:41-42). Oczywiście to, czym obdarzył go Ojciec Niebieski, również pochodziło od niego, ponieważ on i Ojciec stanowią jedno, i ponieważ wszystko, co ma Ojciec, jest także jego, i ponieważ on jest Bogiem-Słowem. On sam jest świadkiem siebie i świadczy o nim także Ojciec, który Go posłał (J 8,18). Powiedział jednak, że jeśli sam o sobie daje świadectwo, to jego świadectwo nie jest prawdziwe, a ten, któremu świadczy, jest inny (Jana 5:31-32). Człowieczeństwo Jezusa w Jego wędrówce wśród ludzi, ogołocenie się z boskości i przyjęcie postaci niewolnika, stawanie się na podobieństwo ludu, było Jego stałym działaniem wśród nas w ciele, a Jezus nie opuścił Go dla jedną chwilę. Jego boskość objawiała się tu i tam, ponieważ był także Synem Bożym. To właśnie widzimy w jego mówieniu o Ojcu Niebieskim, w jego słowach o sobie, w jego nauczaniu i sposobie, w jaki mówił. Jednak największym przejawem Jego boskości była Jego największa pokora na krzyżu. Dlatego jego boskość objawia się w człowieczeństwie, nie bez niego i kosztem niego, ale właśnie w i poprzez jego ogołocenie. Syn Człowieczy odznaczał się największą miłością, ponieważ powiedziano: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (Jana 15:13). Ponieważ Bóg jest miłością, boskość została objawiona w pełnym tego słowa znaczeniu na krzyżu. W każdym razie nie byłoby to jasne dla oczu ludzi, gdyby nie łaska z góry. Ograniczenia ludzi były zdumieniem i zachwytem. Nawet uczniowie zastanawiali się: „Kim jest ten, skoro nawet wiatr i morze są mu posłuszne?” (Marka 4:41). Jeśli chodzi o pewność co do tego, kim był, to dzięki łasce Bożej. Dlatego Jezus odpowiedział na wyznanie Piotra o nim: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego”, mówiąc do niego: „Nie zostało ci to objawione przez ciało i krew, ale przez mojego Ojca, który jest w niebie” (Mateusza 16:17).

Słabość ludzi i słabość Syna Człowieczego

Nikt nigdy nie będzie się wymawiał, że jest słaby i nie może być podobny do Chrystusa ani czynić tego, co Chrystus, ponieważ Jezus wziął na siebie słabość ludzi i ze słabości został ukrzyżowany, jak mówi apostoł Paweł do Koryntian (2 Koryntian 13:4). ), i podobnie został przedstawiony za dni jego ciała: „Z mocnym wołaniem i łzami, prośbami i prośbami do Tego, który może go wybawić od śmierci [jak gdyby nie mógł się wybawić od śmierci] i został został wysłuchany dzięki swojej pobożności, mimo że był synem, który nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy stał się doskonały, stał się źródłem zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy są Mu posłuszni” (Hebrajczyków 5:7-9). Wręcz przeciwnie, nasza słabość i poczucie naszej słabości nie przynoszą już upokorzenia ani powodu do niepowodzeń, ale raczej powód do dumy i konieczność sukcesu i zwycięstwa, gdyż Panu Bogu spodobało się, aby Jego siła odpoczęła przez wiarę w naszej słabości (2 Koryntian 12:9). Dlatego, jak powiedział apostoł Paweł: „Mam upodobanie w słabościach, w obelgach, w koniecznościach, w prześladowaniach, w uciskach ze względu na Chrystusa. Gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Koryntian 12:10).

Jezus jako obcy

Każdy, kto wśród nas wykorzystywał słabość, podawał przyczyny grzechów. Innymi słowy pokazał, że nie chce wierzyć. Ponieważ nie ma miejsca na usprawiedliwianie słabości, nie ma też miejsca na targowanie się. Jaką mieszaninę ma sprawiedliwość z nieprawością i jaką społeczność ma światło z ciemnością (2 Koryntian 6:14). Ananiasz i Safira, którzy chcieli zatrzymać część pieniędzy dla siebie, a nie dla Boga, zostali skazani na potworną śmierć (Dz 5). Wszystko należy do Boga i nie mamy z Nim udziału. „Powierzmy siebie, siebie nawzajem i całe nasze życie Chrystusowi Bogu”. Jeśli naprawdę pragniemy odnowić się duchem naszego umysłu i przyoblec się w nowego człowieka, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Efezjan 4:23), to nie ma dla nas innej drogi do prawdy i wierności, jak tylko aby odsunąć starego człowieka, który jest zepsuty na skutek zwodniczych pragnień w zakresie dotychczasowego postępowania (Efezjan 4:22). Nie chodzi o to, że akceptujemy idee i hasła o Jezusie, wykrzykujemy je, wywieszamy na sztandarach i na zewnątrz ubieramy się w szaty pobożności. Ta krew przelana na krzyżu obnaża daremność tego wszystkiego. Nie ma już naszej dumy we wspaniałych świątyniach, Pan Jezus je porzucił, odrzucając Świątynię Jerozolimską i pozostawiając jej kamienie rozsypane. Instytucje, które u nas nazywane są humanitarnymi, a które u nas nie są do końca takie, nie mają żadnej wartości w porównaniu z instytucjami ludzi na świecie, ponieważ jęki głodnych, jęki chorych i załamane spojrzenia wdów i sierot potępiają i unieważnić je. Nie jesteśmy już plemieniem ignorantów, które jest dumne z siebie i swojego ludu oraz ma prawa i godność w tej epoce. Ten nieznajomy raz na zawsze zrobił z niej głupca. Obcy był wówczas obcym wśród swego ludu i dzisiaj pozostaje obcym wśród swego ludu. To obcy jest tym, którego szukamy. „Daj mi tego przybysza, którego rodzaj nienawidził go z nienawiścią jak obcego... Daj mi tego przybysza, który potrafi przyjąć biednych i obcych. Daj mi tego przybysza, którego Żydzi z zazdrości odsunęli od świata... który, jako obcy, nie ma gdzie głowy oprzeć...” (Troparia Józefa. Wielki Piątek). Nikt z nas nie jest dobry. Sprawiedliwy, który nie pozwalał ludziom mówić, że jest dobry, bo nie ma nikogo dobrego poza Bogiem, to odwróciło nasze oczy od naszej sprawiedliwości i skupiło je na naszych grzechach. „Wszyscy jesteśmy jak owce, które zabłądziły. Zwróciliśmy każdego na swoją drogę i Pan zwalił na niego winę nas wszystkich” (Izajasza 53:6).

Wyjście do Jezusa

Nigdy nie zapominajmy, że Jezus cierpiał za drzwiami (Hebrajczyków 13:12), poza marnością tego świata, jego cierniami i troskami. „Wyjdźmy do niego poza obóz, znosząc jego urąganie, bo tutaj nie mamy trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść” (Hebrajczyków 13:13-14).

W dniu, w którym wyjdziemy do Niego nadzy, boso, głodni, spragnieni, bezdomni i obcy, nie czekając na nic innego jak tylko na pocałunek Jego twarzy, tego dnia staniemy się z Niego, staniemy się Jego Ciałem, Jego Kościołem, podczas gdy zacofani w ziemi Sodomy śpiewają o ruinach i ruinach, paląc na nich kadzidło i myśląc, że ofiarowują kadzidło Bogu. Nie, Boga minęło i już go nie ma! Biada temu, kto w drodze do Królestwa odwraca wzrok od jaśniejącego Jezusa w oddali, bo tam, gdzie się znajduje, stanie się słupem soli. Być w Jezusie, w Jego Boskim Ciele, w Jego Kościele, oznacza pozostać wiernym Panu, w przeciwnym razie upadniesz, nawet jeśli nikt na tym świecie nie uzna, że upadłeś. Wiele z tego, co Bóg mówi, ludziom się nie podoba i nie wahają się w imię Boga usprawiedliwiać swoich pragnień, wierząc w kłamstwo. Prawda pozostaje na wygnaniu, na krzyżu, aż do Dnia Sądu, więc kto uwierzył naszym wieściom?!

Chociaż większość ludzi w obozie uważa Jezusa za bożka wśród bożków, mała trzódka wychodzi z obozu i trąbi: „Należę do mojego umiłowanego i jego tęsknota jest za mną”. Chodź, mój miły, wyjdźmy na pole i przenocujmy po wsiach... Tam dam ci moją miłość... Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, z miłości jest tak silna jak śmierć... Wiele wód nie jest w stanie ugasić miłości i powodzie nie mogą jej zatopić... Uciekaj, moja miłości, i bądź jak gazela i jak młody jeleń na górach wonności” (Pieśń nad Pieśniami 7 i 8). ). Tego dnia, moi umiłowani, nie będziecie już pytać: „Co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?” Ponieważ odnalazłeś Jezusa, który jest życiem wiecznym!

Archimandryta Tomasz (Bitar)
Przemówienie wygłoszone w kościele św. Mikołaja – Achrafieh
Podczas Wielkiego Postu
4 marca 2004
Cytat z magazynu Ortodoksyjne Dziedzictwo

pl_PLPolish
Przewiń na górę